Promienie słoneczne delikatnie muskały mi pysk. Otworzyłam powoli oczy i leniwie wstałam. Rozejrzałam się dookoła. Byłam w jakimś małym pomieszczeniu. Słyszała. konie i czuła ich zapach. Przypomniały mi się wczorajsze wydarzenia. Wtedy pojawił się jakiś człowiek i krzyknął:
-Hej, Jacek. Ta klacz już wstała! Możemy ją wypróbować!
Po tych słowach zjawił się właśnie ten Jacek. Próbowali założyć na mnie jakieś dziwne rzeczy, ale ja się nie dawałam. Jakiś człowiek był tym bardzo zdenerwowany i uderzył mnie mocno jakimś kijem w bok. Wystraszona wybiegłam szybko na zewnątrz i zaczęłam szukać wyjścia. Biegłam po całym tym terenie. Ludzie mnie gonili, ale ja cały czas uciekałam. Zatrzymałam się jednak, bo jakiś człowiek walnął mnie z całej siły tym kijem. Dałam na siebie wszystko założyć i ktoś na mnie usiadł. Szarpał mnie, ale nie ruszałam się. Kilka razy dostałam tym kijem, ale to nic nie dawało. Wypuszczono mnie, więc na łąkę. Było tam pełno koni. Jeden z nich podszedł do mnie i powiedział:
-Jesteś tu nowa?
-Tak...
-Dam ci małą radę kiedy biją cię tym patykiem to znaczy, że masz biegać.
Koń odszedł, a ja wzięłam tę radę do serca...
***
Kolejne dni były dla mnie bardzo ciężkie. Pod koniec tygodnia miałam bardzo głębokie rany i bałam się chodźby najmniejszego dźwięku. Miałam dosyć i z samego rana wybiegłam na zewnątrz i przeskoczyłam płot. Byłam wolna! Biegłam cały czas i i niezatrzymywałam się. Koło południa zaczynało padać, więc wyczerpana znalazłam jakąś jaskinie. W niej zmęczona zasnęłam. Nie wiedziałam jednak, że ta jaskinia była czyimś domem...
C.D.N.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz