poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Od Balou - CD historii Shanti

- Nie troszczmy się o to co będzie jutro - odpowiedziałem. - Żyjmy dniem dzisiejszym.
Spojrzałem w niebo. Co powie na to Rose ?
- Kocham cię - powiedziałem. - Na zawszę będę twój.
***
Świat był piękny. Wiosna, czas pierwszych przebiśniegów, a ja .... zakochany. I to w takiej wspaniałej klaczy jaką jest Shanti. Ktoś zapukał do mojej jaskini. Wychyliłem głowę. Kilka ogierów położyło przede mną konia. Z wielkimi ranami na bokach.
- Co z nim zrobić? - spytał się jeden z nich.
Spojrzałem na rany i na wnętrzności, które powoli wypływały z konia.
- Zaczekajcie chwilę.
Wróciłem do jaskini. Znalazłem trucizny. Westchnąłem. Czasami było to ciężkie. Po przygotowaniu jej wróciłem do oczekujących koni. Podałem mu ją. Wypił i zasnął snem wiecznym. Konie spojrzały na mnie z wyrzutem.
- Nic nie mogłem dla niego zrobić. Nikt nie mógł. Śmierć była dla niego wybawieniem.
***
Po zakończonej ceremonii przy rzece podeszła do mnie Shanti.

(Shanti ?)

3 komentarze:

  1. Balou jesteś okrutny! Śmierć dla nikogo nie jest nigdy wybawieniem!
    Romanse z Shanti , nie ma co. Dobra już wam nie przerywam xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zależy. Gdybym mógł bym pomógł. Ale wyobraź sobie życie konia bez nerek, pęcherza, płuca. Do tego cytując ,,wnętrzności wypływały mu na zewnątrz''. To co miałem tam stać i czekać aż umrze z bólu, wykrwawi się na śmierć lub oderwie mu się drugie płuco i się udusi ? Czasami lepiej chyba ukrócić czyjeś cierpienia skoro nic dla tego konia nie da się zrobić. A co do Shanti to bez komentarza.

      Usuń
  2. Musicie tak inwazyjnie to opisywać? Mój laptop był drogi, nie chcę go orzygać :C

    OdpowiedzUsuń