Był pochmurny,. zimny dzień.
Bolała mnie głowa. Ogólnie - źle się czułam, bo coś... czułam ().
- Ellie - powiedziałam do klaczy siedzącej obok mnie. - Zbliżają się czasy najgorsze dla nas wszystkich.
Przeżuła do końca trawę.
- Ciągle widzisz negatywy czegoś. Wydaje ci się.
Spojrzałam na nią. Była w błędzie.
- WIesz, że potrafię przeczuwać różne rzeczy.
- A co teraz czujesz?
Westchnęłam.
- Wojnę i to dziwną. Nawet nie jestem pewna, jednak coś w tym jest...
***
-Wątpię, a jeżeli to z kim skoro tutaj nie ma nikogo prócz nas.-szepnęłam
Rose spojrzała na mnie nie pewnie.
-Nie wiem , nie wiem . - odpowiedziała nerwowo.
***
- Są dookoła i mogą atakować, ale czy to konie?
Zaśmiała się.
- Śmiesz twierdzić,. że ludzie?! To absurdalne.
Też nie powstrzymałam uśmiechu.
- Tak, masz racje... No bo... Nie. Niemożliwe. Nasze stado jest trudne do odnalezienia, na kompletnym odludziu. Tylko nasi właściciele wiedzą, gdzie jesteśmy. Kilometry... Dużo kilometrów. Nikogo to nie ma, to nie miejsce dla tej rasy.
Pokiwałyśmy jednocześnie glową
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz