- Witaj - zarżało kilka koni.
- Witajcie - odpowiedziałem słabym głosem.
- Zaraz wrócę. Muszę się przebrać - powiedziała Natalia.
***
Natalia przyszła z siodłem, ogłowiem, ochraniaczami oraz innym sprzętem.
- Panienko, może ktoś bardziej doświadczony go zajeździ?
- Nie, Hans. Amelia też zajeżdża swojego konia i ja to też zrobię.
- Ale koń panny Amelii ją zrzucił.
- Mój mnie nie zrzuci.
Podeszła do mnie i wyszczotkowała mnie.
- Dam ci na imię Książę. To ładne imię. Idealne dla ciebie.
Parsknąłem cicho. Polubiłem ją... było to dziwne, przecież ja jestem dziki. Po chwili wiedziałem dlaczego. Ona była nieszczęśliwa. Wyczuwałem od niej smutek. Miała wszystko co zapragnęła, ale nic jej nie cieszyło. Założyła mi siodło i resztę sprzętu. Masztalerze z niepokojem przyglądali się mi. Wyprowadziła mnie na zewnątrz i wsiadła. Robiłem spokojnie wszystko co kazała. Stęp, kłus, galop, skoki. Wszystko szło rewelacyjnie.
***
Odprowadziła mnie do boksu i poklepała. Po godzinie masztalerze wypuścili konie na padoki. Stałem z kilkoma starszymi końmi. Rozmowa toczyła się niezbyt wartko. Nagle jeden koń zapytał...
C.D.N.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz