wtorek, 9 kwietnia 2013

Od Rose - CD historii Delicate i Szafira

Przybiegła do mnie Delicate. Nie miała wesołej minki. Pierwszy raz widziałam ją rozdrażnioną. Moja cicha, spokojna, bojąca się odezwać klaczka, galopowała teraz pewna przed siebie i to jeszcze z lekkim grymasem na pysku.
Zatrzymała się koło mnie. Tak, chciała porozmawiać.
- Mamo! - zaczęła pierwsza. Zachowywała się trochę jak małe dziecko, ale to było w niej najsłodsze. Kochałam to, choć powinnam bardziej ją wyszkolić, gdy była dzieckiem. Patrzenie na wojnę spod cienia dębu, nic jej nie dało.
- Co się stało? Jakieś problemy?
Obawiałam się, że bardzo poważne.
Już otworzyła pyszczek, by coś powiedzieć, gdy nagle zastanowiła się...
- Ta... Nie. Tak naprawdę... Nie muszę ci o nich mówić. Co cię będzie to obchodzić?
Nigdy do mnie nie powiedziała takimi słowami, takim tonem...
- Zmieniłaś się. Coś się stało.
Wyrwała się z mojego przytulnego objęcia.
- Naprawdę... Co cię to obchodzi, że po prostu ciągle przytula mnie jakiś ogier. To... to nawet nie jest powód do smutku! Jestem tym rozdrażniona, ale jednak nie chcę twojej pomocy.
Chciała jeszcze coś rzucić, ale w porę ugryzła się w język.
- Przepraszam, Rose... Ja... Ja nie wiem, co we mnie wstąpiło.
Jak stara, dobra Delicate pokłusowała pod sosenkę i tam uroniła swoje łzy.
Postanowiłam, że nie będę już do niej iść.
Jednak po ok. pięciu minutach, zjawił się koło niej jakiś koń. Rozpoznałam, że to Szafir. Zaczął się do niej przytulać, pocieszać. Zrozumiałam, że to o niego pewnie chodziło.
Po dłuższym zastanowieniu, gdy powoli zaczął wstawać, postanowiłam z nim porozmawiać.

(Szafir?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz