wtorek, 2 kwietnia 2013

Od Rafaello - CD historii Małej Czarnej

Powiedziałem moje przypuszczenia... Przecież wszystko jest możliwe. 
- A skąd to wiesz? - gały wylazły jej na zewnątrz - Moi rodzice by się cieszyli, gdyby dowiedzieli się, że mam wreszcie chłopaka!
Błądziłem kopytem po warstwie wielkanocnego śniegu. Płatki tuliły moje kopyto, rozpraszając się także po nodze. Biały puch miał ponad 16cm. Stado jest duże, a więc wszędzie były ślady kopyt. Nienaruszony śnieg był jedynie przy granicach. Kilka kopyt Shanti i koniec... Trudno było w to uwierzyć. Piękne, ale niewyczekiwane. Ani trochę.
- Nie wiem, czy oni chcą, czy nie chcą. Wydaję mi się, że Silver nie interesuje się tym. Ostatnio coraz mniej rozmawiamy, gdyż ciągle śpi. A Rose chyba nie może się przyzwyczaić, że nie jestem już źrebakiem. 
Mała Czarna namyśliła się.
- A więc stąd te przypuszczenia... Rose?
Potaknąłem.
- Ależ tak nie powinno być! - oburzyła się. - Może trzeba z nią porozmawiać.
Cofnąłem się o parę kroków i zaprzeczyłem pyskiem.
- Wolałbym nie.
Ona jednak była uparta. 
Gdybym był z nią dłużej, nie wytrzymałbym jej upierdliwego charakteru (xD). 
- Ja to zrobię. Podstępnie.
I pobiegła... A co mogłem zrobić ja? Nic. Tylko biec za nią...
---
Dotarliśmy bardzo szybko. Rose była w lesie.
- Pss, jest tutaj - szepnęła mi klacz. Było jej łatwo, a ja dyszałem.
Przewróciłem oczami.
- Nie musimy tego robić, no naprawdę... Przesadzasz. Po co ci to?
Potaknęła nijako. Nie wiedziała, ale już chciała. Bez ostrzeżenia pokłusowała do mojej mamy. 
- Ale... - wyciągnąłem do niej kopyto. 
E, już nie warto. Stała przy Rose uśmiechając się.
---
- Dzień dobry! - zaczęła. Gadała jak do najlepszej sąsiadki w najbardziej słoneczny dzień.
Alfa przerwała swoje zajęcie. Podniosła głowę do góry i od razu zwróciła na nią wzrok. Uśmiechnęła się blado i sapnęła:
- O, witaj! La Petite... De... De... Noire? Tak?
- Po prostu Mała Czarna. Nie łam sobie języka - mrugnęła do niej, poprawiając kopytem grzywkę i kusząco odganiając się od much (xD). Wiedziała, że patrzyłem na to ja. - Jak tam z Rafaello?
Zmierzyła ją wzrokiem.
- Chyba sama wiesz lepiej. Ostatnio spędzasz z nim więcej czasu niż ja z nim - próbowała się uśmiechnąć, a ja walnąłem głową w drzewo (xD).
Klacz okrążyła ją, wąchając kwiaty.
- No ale słuchaj, droga pani...  Nie będę tu zbyt wiele owijała bawełnę, choć mój plan był całkowicie inny - mama popatrzyła na nią dziwnie - Czy to prawda, że nie chciałabyś, żeby twój syn miał partnerkę?
Tym razem walnąłem z impetem w górkę ziemi, która posypała mi się pysk i wpadła do nozdrzy. Zacząłem się krztusić/
Moja rodzicielka nie zdążyła odpowiedzieć.
- Słyszysz to? - nastawiła ucho.
Oczywiście, "moja mała" to słyszała, ale odwróciła jej uwagę.
- Nie, nie. Wydaję ci się. To ten wiatr xD. No to jak?
A ja zacząłem coraz bardziej kaszlać, tańczyć, turlać się pod ziemi... Aż wreszcie wypadłem zza krzaków i walnąłem w drzewo, a następnie w glebę i uśmiechnąłem się niewinnie.
Mała Czarna westchnęła.
- Już nic... 
Zostawiliśmy osłupiałą klacz i odeszliśmy, próbując klepnąć mnie po plecach.
To była... średnio udana akcja.

(Mała Czarna? xD Aha, i Silver śpi, ciamajda jeden jak Raf ;_;)

2 komentarze:

  1. To była... średnio udana akcja xD
    Niezłe :3

    OdpowiedzUsuń
  2. LOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOL


    BOSKIE O MOL

    OdpowiedzUsuń