środa, 20 marca 2013

Od Rafaello - CD historii Małej Czarnej

Wir wodny w rzece zdziwił mnie. Nie mogłem uwierzyć, że teraz porywa Małą Czarną, członkinie naszego stada, to znaczy Rose i Silvera.
- Pomocy!!! - krzyczała, coraz silniej uderzając o wodę kopytami. Bez skutku.
Nie miałem czasu na wezwanie tej pomocy.
Byłem przyszłym alfą.
W moich rękach zależało życie tej klaczy.
Gdybym ją teraz uratował, miałbym asa w kopycie.
***
Wskoczyłem bezmyślnie do rzeki.
Wir, o dziwo, był dość silny. Zacząłem również machać KOŃczynami, przybliżając się do mojej przyjaciółki. I niestety... Czasami bywam bardzo ciapowaty, jak mój ojciec, Silver. Sam wpadłem w tarapaty. Poczułem, jak z pleców zaczyna mi znikać pelerynka Supermena, a z mojego pyska zaczyna znikać uśmiech mężnego bohatera.
- Pomocy!!! - wołałem.
- Ratunku!- dołączyła się nieco zawiedziona Mała Czarna i zniknęła pod wodą. Ja również nie mogłem przecież dłużej się unosić na wodzie. Wciągnął mnie wir.
Razem z półprzytomną przyjaciółką, wylądowaliśmy na kamiennym dnie.
***
Wydawało się by już, że zginiemy. Ale to właśnie była ta chwila, gdzie uruchamia się ADRENALINA.
Nie myśląc zbyt wiele, szybko i rozpaczliwie użyłem swojej mocy mocnego uderzenia kopytem. To działo się błyskawicznie. Odbiłem się od kamieni najmocniej, jak mogłem i porwałem za sobą klacz i wybiłem się w powietrze, by znów wpaść w wodę. Unosiliśmy się razem. Musiałem ją podtrzymywać, by się nie utopiła. Zamknąłem oczy. Stała się bardzo lekka. Puściłem ją, pomyślałem sobie smutnie.
***
Mokra, nieprzyjemna sytuacja okazała się mieć swój szczęśliwy koniec. Okazało się, że uratowała nas Delicate! Nie byliśmy już w wodzie, lecz owinięci niezwykle potężnymi roślinami, które trzymały nas w górę i ciągle się pięły ku słońcu. Płakała ze wzruszenia. Pamiętam, jak mówiła, że nigdy nie spodziewała się w życiu takiej sytuacji, gdzie niemal najbliższa jej osoba, prawie zginęła. Miała klacz instynkt, przyznam.
W tej chwili moja przyjaciółka ocknęła się. Mina - bezcenna! Delicate szybko pokierowała rośliny na ziemię.
***
Rose wieczorem zebrała osoby, które akurat przebywały na Naszej Łące, w tym przeziębioną Małą Czarną.
Mówiła, że zachowałem się bardzo dzielnie.
- To Delicate uratowała nam życie - poprawiłem skromnie.
Uśmiechnęła się.
- Tak, ale gdyby wcześniej nie ty, twojej dziewczyny już by tu nie było.
Zaczerwieniłem się. Każdy się śmiał i pytał się, czy to prawda. Musiałem zaprzeczać, a ona rzuciła mi się jak na złość na szyję i dziękowała ;D

<Mała? xD>

3 komentarze: