Zewsząd dochodziły dzikie rżenia, pełne grozy i bólu. Byłam okropnie poraniona po walce z dwoma silnymi ogierami naraz. Wiedzieli, że to wbrew zasadom walki, ale dziś nikt o zasady już nie dbał. Krew dudniła mi w uszach, tłumiąc powoli wszystkie dźwięki. Najciszej jak mogłam w takim stanie przemknęłam do krzaków. Zachowałam się jak tchórz, wiem. Padłam na ziemię i zaczęłam szlochać. Dlaczego? Dlaczego akurat naszemu Stadu musiał przytrafić się taki straszny los? Rose nie ma w pobliżu, a ja pewnie skonam w tych krzakach, zapomniana jak wielu. Podniosłam łeb, aby po raz ostatni zerknąć na słońce. Oniemiałam, ponieważ zobaczyłam dużego, gniadego ogiera. Wcale nie wyglądał na wrogo nastawionego.
C.D.N.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz