Patrzyłem na śpiące stado. Nawet strażnicy zasnęli. Te przemęczone konie. I biedną Rose. Nie mogłem pozbyć się widoku martwych, stratowanych koni i ich okropnego przywódcy. Wstałem i podszedłem do Rose. Spoglądałem na nią w milczeniu. Pochyliłem się nad moją przywódczynią i dotknąłem chrapami grzbietu klaczy. Nie potrafiłem się przemóc. Miałem poczucie winy. To ja ją zraniłem. To ja jej nie pomogłem kiedy walczyła. Miałem wyrzuty. Obszedłem dookoła stado. Musiałem czuwać. Ktoś musiał. Nagle usłyszałem cichy szelest. Spojrzałem w krzaki. Nie spodziewałem się tam zobaczyć żadnego konia. Prędzej Wolf Dark. Ale jednak. Eldorado cicho wysunął się z krzaków.
- Przepraszam - szeptał by nie zbudzić żadnego konia - to moja wina. Nie powinienem w ogóle przychodzić na wasze tereny.
- Nic się nie stało. Teraz jesteś w stadzie. Tu każdy jest ważny. Nawet ja - powiedziałem
- Jesteś wspaniały. Czemu mówisz nawet ja ?
- Spójrz choćby na Rose. Ona jest alfą. Ale nie wywyższa się przez to. Rozmawia z każdym. Każdemu poświęca uwagę.
- To rzeczy mi nie znane ... braciszku.
- Ach więc to ty Dorado mój kochany.
- Tak to ja.
- Prześpij się trochę. Jesteś zmęczony jak wszyscy - dużo kosztowało mnie powstrzymanie się od powiedzenia Jak ja.
- Dobrze.
Ledwie się położył od razu zasnął. Znowu zostałem sam. Jeszcze raz obszedłem stado. I znowu cichy szelest. Wszedłem w krzaki. Zobaczyłem parę oczu.
,,To tylko wilk '' - pomyślałem sobie.
Ale to była puma. Byłem blisko stada. Cicho prasnąłem.
- Idź sobie stąd - szepnąłem by nikogo nie zbudzić.
- Aleeee Rose powiedziała, że mogę tu być - odpowiedziała puma. COOO PROSZĘĘĘĘĘĘ ?! Rose pozwoliła pumie być tu ?! A może to nie była puma ....
- Kim jesteś ? - mój ton był dość ostry ale nadal szeptałem.
- Jestem Mystery - padła odpowiedź.
- A to ty. Idź do stada prześpij się z końmi - zwróciłem w stronę stada.
Mała klaczka położyła się koło innych koni i zasnęła. Obszedłem stado. Zaczynało świtać. Nagle poczułem delikatne uderzenie. Odwróciłem się. To była Rose.
- Nie spałeś całą noc ?
- Nie mogłem zasnąć. Myślałem o przywódcy tamtego stada. Po za tym pilnowałem naszego. Wszyscy zasnęli i spali jak kamienie. - tłumaczyłem się przed nią.
Rose spojrzała na stado.
- Czemu strażnicy śpią ? - spytała
- Zasnęli i nie budziłem ich.
- Przecież mogły napaść nas wilki! Czy oni zwariowali ? - zdenerwowała się klacz
- Przecież byli zmęczeni, a ja czuwałem. Nie byłem zmęczony.
Spojrzała na mnie, a potem na stado. Była zdziwiona. Miałem zaczerwienione oczy. Rose spytała się :
(<Rose>, dokończ)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz