- Naprawdę nie musisz... - odpowiedziałam.
- Ale chcę ci pomóc. - powiedział pewnie. - I tak nie mam co robić.
- A wojna? Tam powinieneś pomagać. - zamyśliłam się.
- To nie jest najpilniejsze, a poza tym jest dużo walczących koni, jeden
więcej nic nie wskóra. - pokręcił głową. - Nie martw się.
Westchnęłam przeciągle. W czasie rozmowy obudziły się źrebaki. Patrzyły na Figa nieufnie.
- Wea, Mefisto - to jest Figo. - wyjaśniłam szybko. - Pomoże mi się wami opiekować.
- Cześć, maluchy. - uśmiechnął się ogier.
- Ale to nie jest nasz tata! - sprzeciwił się Mefisto.
< Figo? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz