wtorek, 5 lutego 2013

Od Rose - CD historii Rechell

Pomyślałam, że każdy może opanować gniew. Wystarczy tylko trochę cierpliwości i pracy, oraz... chęci.
Powiedziałam to szczerze i zarazem spokojnie.
Rechell jednak nie przejęła się tym. Zarżała i chciała wrócić już do swoich zajęć, gdy zatrzymałam ją.
- Choć na Naszą Łąkę. Nie wiadomo, co tu czyha. Wszystkie konie już tam są.
Popatrzyłam na nią przekonująco i razem z ogierem skierowała się na łąkę.
Było tam rozpalone wielkie ognisko. Zwierzęta leżały przy nim i ogrzewały się, wpajając jego blask.
- Ładnie tu wieczorem - powiedziała Rechell, wsłuchując się w świerszcze.
Uśmiechnęła się do wszystkich i przyłączyła do zabawy, gdyż właśnie zaczęli biegać wokół ogniska.
Śpiewano, tańcowano, biegano i jadło.
Nie było żadnej okazji, a wręcz przeciwnie.
Jednak jasne światło kogoś zwabiło...
***
To coś rżało i nawzajem przekonywało się do jakiegoś czynu.
Skakało na siebie, jak na najlepszych przyjaciół. Ze strachem w oczach, z nadzieją.
Gdy rozpalono mocniej ogień, odskoczyły wszystkie i oddaliły się o parę kroków. Następnie znów zaczęły cichutko się zbliżać.
Był jednak ktoś, kto się nie bawił - strażnik. Zauważył, że coś się rusza.
Kazał się wszystkim uciszyć. Panowała napięta atmosfera. Zbliżał się do krzaków, ale gdy już je przekroczył, nikogo nie było.
Małe, kolorowe konie, schowały się.
- Widocznie coś mi się przewidziało - westchnął i oddalił się.
A one wróciły na swoje miejsce i przysłuchiwały się zabawom.

(Ymm... Może Balou? Nie wiem ^^)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz