wtorek, 5 lutego 2013

Od Eldorado i Balou

Kłusowałem po łące szczęśliwy jak nigdy. Była noc. Nagle z koni wyłonił się Balou. Szedł przed siebie ale nie zwracał uwagi na konie. Mimo to uważał żeby nikogo nie zbudzić. Odszedł dość daleko od koni. Podszedłem do niego.
- Czemu nie śpisz z innymi końmi ? - spytałem
- Muszę pomyśleć.
- Możemy pogadać ?
- Jasne.
- Jak ma na imię ta klacz, z którą dziś walczyłeś na treningu ?
- Chodzi o tą karą ?
- Tak o nią.
- To Irina. 
- Aha. Coś się stało ?
- Jestem zmęczony. Cały dzień trenowałem młode, a później zastępowałem Rose.
- Lubisz ją co ?
- Jest miła ale to alfa.
- No i co z tego ?
- Myślisz, że taka wspaniała klacz będzie chciała się przyjaźnić ze mną zwykłym koniem ?
- Wydaje mi się, że tak.
- Obyś miał rację. To na razie moja jedyna przyjaciółka. Jest jeszcze Pianissima ale ona jest moją partnerką. No i ty mój brat.
Spojrzałem na niego. On lubił Rose. Była dla niego wzorem. Położyłem się koło niego.
- Martwisz się czymś jeszcze. O czymś mi nie powiedziałeś. - domyśliłem się
- Tak. Martwię się, że Sliver może być zazdrosny jakbym zaprzyjaźnił się z Rose. 
- Na pewno to zrozumie. 
- Obyś miał racje.
- Prześpij się trochę. - zaproponowałem
- Dobrze ale za 15 minut mnie obudź . 
Ledwie przymknął oczy od razu zasnął. 
,, Pewnie nie spał już od dawna '' - pomyślałem - ,, No ale dużo pomaga w stadzie no i Rose. Mam nadzieje, że się zaprzyjaźnią. ''
Gdy go obudziłem od razu zerwał się na nogi.
- Miałem straszny sen. Śniło mi się że przywódca tamtego stada zebrał konie i napadł nas. Naskoczyło na mnie kilka koni obezwładniło i związało. Potem widziałem jak klacze związują. Ogiery próbowały je ratować ale reszta koni albo je zabijała albo związywała jak mnie. Potem naskoczyli na Rose i Slivera. Widocznie wiedzieli kim są bo Slivera związali i pozostawili na uboczu pod strażą. Natomiast nad Rose się pastwili. Atakowało ją chyba 5 ogierów. Potem ranną związali i też pozostawili pod strażą. Nie pamiętam jak nas wiązali ale udawało się im. Potem przyprowadzili źrebaki i resztę klaczy. Śmiali się z czegoś. Ich przywódca pochylił się nad Delicate i lekko ją pchnął. Mimo związanych nóg Rose, Sliver i ja rzuciliśmy się w stronę upadającej córeczki Rose. Strażnicy uderzyli Rose i Slivera ale przy mnie nikt nie stał. Rozerwałem więzy i wrzasnąłem do źrebaków żeby biegły za mną. Wszystkie to zrobiły, bo nie były związane. Razem z nimi wypadłem poza obóz wroga. Ukryłem je w jednej ze skalnych jaskiń i wróciłem niedaleko obozu wroga. I wtedy .... mnie obudziłeś. 
- Chodźmy do Rose to może być ważne. Sny bywają prorocze.
- Nie teraz . Pewnie śpi. Miała ciężki dzień.
- Już świta. Jesteśmy dość daleko do innych koni. Zanim dojdziemy pewnie się zbudzą.
Balou ustąpił więc ruszyliśmy w stronę stada. Szliśmy powoli. Gdy dotarliśmy rzeczywiście większość koni już wstała. W tłumie zauważyliśmy Rose. Pokłusowaliśmy do niej. 
- Słuchaj Rose mam sprawę. - Balou starał się by jego głos był miły
- Tak ?
- Miałem bardzo zły sen. 
Rose spojrzała na niego zdziwiona. Słuchała go uważnie mimo wszystko. Wiedziała, że z byle czym by nie przyszedł. Gdy doszedł do momentu gdzie przywódca pochylił się nad Delicate w jej oczach malowało się przerażenie, zupełnie jakby działo się to naprawdę. Gdy Balou skończył powiedziała :

(<Rose>, CD )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz