czwartek, 2 maja 2013

Od Vindosa i Layli

Moja miłość do Delicate dosyć szybko zmalała. Owszem, była cudowna, mądra i piękna, ale chyba nie było nam pisane być razem... Tak czy siak, bardzo długo zajęło mi uporanie się z bólem, po odkryciu prawdy. Tak, bo jestem trochę romantykiem. No cóż... Życie bywa, jakie bywa i nic się na to nie da poradzić. Ale pewnego dnia, spacerując znów odkryłem szansę na miłość. Lecz tym razem, trochę bałem się kolejnego zawodu miłosnego...
Szedłem rozmyślając o tym, jakie piękne i spokojne życie wiodło się w Stadzie Białej Róży, gdy nagle się z kimś zderzyłem. Była to klacz.
- Przepraszam.- powiedzieliśmy równocześnie i zaśmialiśmy się.
- Jestem Vindos, Vind. A ty to...
- Layla.- odpowiedziała trochę nieśmiało.
- Miło mi cię poznać. Przejdziemy się?
***
-Jasne.
Może to dziwne (jak dla kogo) ale od razu poczułam sympatię do ogiera.Istotnie,widziałam w jego oczach te iskierki przyjaźni.Ciekawe czy nie są zmienne?Szliśmy sobie po terenach stada przy okazji poznając się.Nagle zobaczyłam galopującą matkę.Podbiegła do nas.
-Widzę,że moja mała pociecha dorabia sobie partnera-zachichotała moja mama.
-Mamo!To nie tak!-oblałam się rumieńcem.Ona na serio sądzi,że ktoś mnie zechce?Nie doczekanie-T-to przyjaciel!
-Na jakiś czas,kochanie-mam puściła mi oczko by po chwili wrócić do swego galopu.Staliśmy tak chwilę.W dalszym ciągu była mocno zarumieniona.
***
Uśmiechnąłem się. Byłem trochę zmieszany, ale szybko się opanowałem
- To twoja mama?
- Yyy. Tak.- rumieniec nadal był. Klacz wyglądała uroczo rumieniąc się. Była moją bratnią duszą, ale sporo czasu zajęło mi by to zrozumieć. Była moją najlepszą przyjaciółką lecz już wtedy miałem nadzieję, że zamieni się to w wielką prawdziwą miłość.
- Musisz mnie z nią kiedyś zapoznać.- uśmiechnąłem się.
***
-Lepiej tego nie robić-powiedziałam zamyślona.
-Czemu?
-Bo jak już cie pozna to ci żyć nie da-wybuchnęłam niepohamowanym śmiechem.Zawtórował mi.W pewnym momencie to upadliśmy na ziemię,ponieważ aż tak nas wzięło.Po kilkunastu minutach z trudem się uspokoiliśmy.Musieliśmy już wracać bo szybko się zciemniało. Umówiliśmy się na następny dzień.Tą noc wyjątkowo spałam długo i miło...
Obudziło mnie rżenie. Vindos był pochylony nade mną.Niestety oszołomiłam go ze strachu.Ups...
***
- Chyba cię wystraszyłem. Przepraszam. Już dobrze?- zapytałem lekko zmieszany. nie zamierzałem przestraszyć Layli. Mam nadzieję że nie jest zła...
- Nie, jest dobrze. Dzień dobry, Vindos.- uśmiechnęła się wstając.
- Dzień dobry. Mów mi Vind, jeśli chcesz.- zaśmiałem się. Nagle zamilkłem. Boże...Zrobić to, czy nie...?
***
Vind chyba chciał mnie się coś zapytać ale nagle przybyła moja mama.
-Dzień dobry gołąbki-zagruchała (dosłownie!) mama.-Layla pamiętasz,że miałaś pomóc w pewnej sprawie?
-To dziś?Na ziemię!Już mnie nie ma!
Odbiegłam od nich z prędkością światła.Obiecałam Night,że wyręczę ją w opiece nad źrebakami.
***
Zmarnowałem szansę! Może już się nie zdobęde na wyznanie?! Kretyn! Pomyślałem o sobie. Z ponurego zamyślenia wyrwała mnie matka Layli.
- Wszystko dobrze?
- Eee...Tak. To jest nie. To jest...
***
-Znajdziesz Laylę wieczorem przy wodzie.Zawsze tam jest-uśmiechnęła się Asuna.Zobaczyła zmieszanie młodego ogiera i powiedziała gdy odchodziła-Dziś noc spadających gwiazd a moja córka ma słabość do lilii.
Odeszła od zdziwionego konia.Doskonale wiedziała co się święci i dlatego dała mu wskazówki.Miała nadzieję że Layla będzie z Vindosem.To że ją kocha widać na kilometr ale czy jej własna córeczka to widzi?
***
Nie zdążyłem podziękować Asunie za rady, ale byłem jej wdzięczny. Wieczorem za jej radą zerwałem wielki bukiet lilii i udałem się nad wodę. Layla tam była. Serce zabiło mi mocniej. Podszedłem.
- Cześć.- powiedziałem podając jej lilie.
- Jej...Cześć. Dziękuję... Z jakiej to okazji?- zapytała rumieniąc się. ''No, Vind teraz, albo nigdy!'' pomyślałem i wypaliłem.
- Laylo, czy chcesz... Czy chciałabyś zostać moją partnerką?
***
Z wrażenia aż upuściłam kwiaty.Ja śnie czy Vind spytał mnie o bycie razem?!Sparaliżowało mnie na całej linii.Skutek był taki,że upadłam na ziemię.Na moment straciłam przytomność.
Słyszałam coś w rodzaju płaczu i krzyku.Po głosie rozpoznałam Vinda,ale to co on mówił to mnie rozwaliło.
-Po cholerę spytałem się ją teraz?!Kretyn!Trzeba było najpierw pogadać!
Poruszyłam się i otworzyłam oczy.Tuż przy mojej głowie znalazł się ogier.
-Layla,tak cię przepraszam!
-Małe pytanie:t-to co mówiłeś t-to prawda?-spytałam się cichutko zarumieniona patrząc się w ziemię.
***
Teraz, to mnie sparaliżowało.
- Tak! Oczywiście, że to prawda! Przepraszam. Kretyn! Nic ci nie jest?- pomogłem Layli wstać.
- N-nie. Jest dobrze.
- Laylo... Czy chciałabyś zostać moja partnerką?
***
Zrobiło mi się ciepło na sercu gdy dowiedziałam się że to co mówił to prawda.Zakochałam się?Chyba tak...No raczej tak...Z całą pewnością...No dobra,kocham go!
Nic nie powiedziałam co chyba odebrał jako negatywną odpowiedź.Zwiesił uszy i z pochyloną głową odchodził.Jakby tego było mało to w głowie bił mi alarm: "Ruszże się,Layla!".Zatrzymałam ogiera bez słowa (przecięłam mu drogę).Spojrzał na mnie przepraszająco a ja na to wtuliłam się w niego.Czułam jak łapię wdech.
-Czy to wystarczy ci jako odpowiedź?-spytałam cicho.
***
Bez słowa odsunąłem Laylę od siebie. Odeszłem o kilka kroków. I ku jej wielkiemu zaskoczeniu zacząłem skakać i krzyczeć z radości, jak jakiś wariat. Więc jednak mnie kocha! Juhu! Słyszałem jak Layla się śmieje. Podbiegłem do niej i przytuliłem mocno. To teraz jesteśmy parą! Tak się cieszę!
- Kocham, cię Layla.- powiedziałem jej na ucho.
***
-Ja ciebie też-odparłam nieśmiało.
To było zbyt piękne aby prawdziwe.Coś mi tu śmierdzi...Ale nie czas na dochodzenie,czas na bycie razem.Ułożyliśmy się tuż przy sobie i czekaliśmy na spadające gwiazdy.Zaczęło się piękne widowisko,niczym ze snów...
Przysnęłam wtulona i oparta o Vinda.Co było dalej?Nie wiem,zbyt dobrze mi się spało...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz