sobota, 18 maja 2013

Od Rudego

Galopowałem po łące, uciekałem przed wściekłą, głodną pumą, którą wyczaiłem w lesie. Kot warczał i gonił mnie ile sił. Widziałem, że miała ten chytry uśmiech, jakby z góry wiedziała, że mnie złapie. Z galopu, przeszedłem w cwał. Łąka była wielka, więc spokojnie mogłem biec. Wbiegłem na mały odcinek z błotem. Puma nie rezygnowała. Podczas cwału, błoto strzelało spod moich kopyt, i trafiało pumę. Raz unikała, raz dostawała, to większymi, to mniejszymi kawałami. Ale dalej biegła, po jak dostawała, to przeważnie albo w łopatki, albo w łapy. Na początku, nie wiedziałem, że to zrobię, ale już po dwóch pierwszych krokach, zacząłem mocniej wybijać kopytami, żeby błoto leciało. Puma warknęła, chyba dostała między oczy. Twarde błoto, jednak się czasem przydaje. Kot zatrzymał się, i łapą macał łeb. Ryknął jeszcze w moim kierunku z zamkniętymi dalej oczami. Przeszedłem do galopu, i odbiegłem dosyć daleko, żeby się zatrzymać. Łąka się skończyła, i byłem przed wejściem do lasu. Ta polana, odłączała od siebie dwie jego części. Ze dwa razy wziąłem głęboki oddech, i zacząłem normalnie oddychać- normalnie jak na kogoś, kto właśnie przebiegł maraton, w końcu duży las, duża łąka...Spojrzałem na kota. Ten, ze złością spojrzał na mnie. Rudego nie da się tak łatwo przechytrzyć! Puma warczała, i dalej stała w tym zaschniętym kawałku z błotem. W końcu, zrezygnowana uznała, że patrzenie na mnie nic nie da. Odwróciła się, i jak gdyby nigdy nić, po prostu wróciła do lasu. Było dziś straaasznie ciepło. Zasapany, podbiegłem kłusem do małego źródełka. Napiłem się, i zacząłem spokojnie podgryzać rosnące w cieniu mlecze, i koniczynę. Pomimo, iż stałem w cieniu, nie dawało to dużo więcej ochłody. Położyłem się, i wyglądałem jak zdechlak. Leżałem, a potem zacząłem się tarzać, w trawie z lekką rosą. Słońce naprawdę dziś grzało, a takie leżenie wydawało się najlepszym, co mogę dziś zrobić. Ale szybko uświadomiłem sobie, że jestem teraz idealnym celem dla drapieżników. Co prawda mam świetny słuch, ale jednak...Przypomniałem sobie o jeziorze niedaleko lasu. Postanowiłem popływać. Szybkim galopem dotarłem do jeziora, i skoczyłem do wody. Od razu się ochłodziłem. I do wieczora- albo przynajmniej do ochłodzenia-miałem zamiaru wychodzić z jeziora.,

2 komentarze:

  1. Tysia1996 - Yuna18 maja 2013 20:21

    .... no biedna puma, jak ją tak mogłeś potraktować? trzeba było od razu do błota przycisnąć ;P

    OdpowiedzUsuń
  2. Ona mnie perfidnie chciała zeżreć. Mnie biednego Rudzika xD

    OdpowiedzUsuń