czwartek, 30 maja 2013

Od Faith - CD historii Martela

Może Delicate miała rację? Może Martel faktycznie sobie nie poradzi?
Postanowiłam, że następnego dnia schowam się w samochodzie szefa ludzi i pojadę po Martela. Chciałam pomóc mu się uwolnić, bo przecież to moja wina, że go złapano..

Kiedy ludzie zaczęli zbierać sprzęt stałam się niewidzialna. Zgrabnie przeskoczyłam powalone na ziemię drzewa i ominęłam rzucone narzędzia. Wskoczyłam do nieestetycznie pomalowanej na czerwono przyczepy. Samochód ruszył.

Mijałam wielkie wrzosowiska, liczne łąki, jeziora, rzeki.. Słońce zaczęło zachodzić, więc te widoki były jeszcze bardziej urzekające. Miałam cichą nadzieję, że na malowniczych obszarach ujrzę kogoś, za kim naprawdę tęskniłam. Z każdym pokonanym przez samochód kilometrem ta nadzieja gasła jak światło świecy, aż w końcu całkowicie zniknęła.

Po długim czasie ujrzałam szczyty wieżowców. Byłam prawie na miejscu. Samochód skierował się wprost na bramę wjazdową do - jak mi się zdawało - lasu, co było dość dziwne. Jechał dalej. W końcu zobaczyłam wielki dom. Pojazd zatrzymał się. Wyskoczyłam z przyczepy i pocwałowałam na tyły rezydencji. Znajdowała się tam pokaźna stajnia. Cichutko otworzyłam drzwi, niby wrota do końskiego raju. W boksie po lewej zobaczyłam leżącego na ziemi Martela. Obok niego była dziewczyna. Nie, zdecydowanie nie była to Amelia. Dziewczyna miała długie, falowane, orzechowe włosy, pełne empatii zielone oczy i jasną karnację. Ubrana była w szmaragdowy sweter, czarne rurki i również czarne baletki. Przemyła rany Martela, po czym wtuliła twarz w jego grzywę i rozpłakała się.

<Martel, co było dalej?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz