- Owszem, bywają wojny. Jednak nasze stado jest silne, jest nas dużo. Jak dotąd zawsze przezwyciężaliśmy wroga. Jest tu dużo miłych koni, każdy ma inny charakter. Mogę zapewnić cię, że znajdziesz tu przyjaciela lub przyjaciółkę. A jeśli jest przyjaźń, to jest i pomoc. - uśmiechnęłam się - Jest tu dużo ciekawych miejsc, niektóre są jeszcze nieodkryte. Każdy skrawek naszego terenu jest wyjątkowy. Każdy ma w sobie "to coś", przez co jest naprawdę urzekający - popatrzyłam na horyzont i ściszyłam ton głosu - I chociaż czasem ktoś sprawi ci przykrość - nie załamuj się. Otaczająca cię przyroda przygarnie cię jak matka. Wystarczy znaleźć ciche i spokojne miejsce. I wsłuchać się w kojący szum drzew.. Ale to nie na temat.
Zapadła cisza. Odwróciłam się w stronę Max'a.
- Przepraszam, że się tak rozgadałam..
- Nic nie szkodzi.
- Mam nadzieję, że dowiedziałeś się tego, czego chciałeś się dowiedzieć.
- Wydaje mi się, że tak.
- Może chcesz zobaczyć resztę stada?
- Czemu nie? Chodźmy! - uśmiechnął się. Odwzajemniłam uśmiech.
Przez całą drogę na łąkę nerwowo spoglądałam na horyzont. Chciałam, na prawdę chciałam zobaczyć tam jednego konia. Tylko jego. Dowiedzieć się, czy nic mu nie jest. I dlaczego to zrobił. Max najwidoczniej to zobaczył.
- Na co tak patrzysz? - zapytał.
- Na nic, po prostu.. Nie ważne.
Resztę drogi pokonaliśmy w ciszy. Max poznał na łące mnóstwo koni. Widać było, że jedna z klaczy leżąca obok kwiatów mu się spodobała. Zerwał ów kwiaty i wręczył jej bukiet.
Bez słowa odeszłam. Kopytem kopałam kamienie leżące na ścieżce. Przez chwilę wydawało mi się, że on - ten, którego tak chciałam zobaczyć - właśnie na mnie spogląda..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz