- A więc jesteśmy parą! - uwaliłem się na nią. Nie byłem przecież taki ciężki, bo w przeciwieństwie do Silvera, wiele się ruszałem (xd). Zaczęliśmy turlać się po trawie. Nasze szczęście nie miało końca... Gdy nagle coś mnie sparaliżowało. Jęknąłem z bólu. Przestraszona klacz szybko wstała i nachyliła się nade mną. Kopytami w stronę nieba, cichutko zawyłem z bólu. To wszystko.
***
-Co ci jest? Raf!!! - wołała, niemal płacząc Mała Czarna. - Zawołać pomoc?!
Ja jednak nie odezwałem się, nawet nie popatrzyłem w jej stronę. Przymrużyłem oczy. Spróbowałem wstać, ale znów jęknąłem.
- Pomogę ci - powiedziała szybko.
Niestety, kiedy próbowała mnie lekko popchnąć, bardzo czułem straszny i tak ból.
- Musimy to zrobić. Szybko! Nie wiem, co ci jest, ale chodźmy szybko do Rose.
Jednym, silnym ruchem, moja partnerka przeturlała mnie gdzieś o pół metra i wtedy zobaczyła krew... Krew na niewielkim, a jednak bardzo ostrym kamieniu.
Jak to musiało boleć, pomyślała.
- Moje plecy... - syknąłem wreszcie. - Pierwszy... Pierwszy raz zdarzyło mi się coś takiego.
Potaknęła.
- Tragedie są wszędzie. Miał je każdy członek naszego stada. Pamiętam, jak nieraz Rose wracała cała w krwi, ale rany się goją. Twoja też. Zawołam lekarza.
Jej słowa były dla mnie najlepszym lekiem i ukojeniem. Gdy była blisko, lekko ją polizałem. Uśmiechnęła się i pobiegła.
Zostałem sam. Ranka prawdopodobnie nie była tragiczna, jednak brudny kamień, który zdołał przebić moje futro... Na samą myśl każdemu zrobiłoby się niedobrze. Musiałem czekać, aż La Petite wróci, zostanę opatrzony i wtedy dopiero ogłoszę stadu.... że jesteśmy parą!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz