Zdaniem Rose to było żałosne, jak się zachowywał Mortuus. Myślał, że jest wielkim bohaterem, bo złamał zasadę i poświęcił się, by JĄ przegonić. Ale to było NIC. To niewinna gra, którą na swoje życzenie zagrała ONA. ONA jeszcze żyje, ONA realizuje swój plan i w końcu ONA go spełni... ONA jest chytrą i negatywną energią, która narodziła się w piekle, a takiej energii nie da się łatwo spłoszyć i wypędzić z życia.
Klacz wezwała konie, ale mówiła bez większej fascynacji i nie wspominała o bohaterstwie konia, co bardzo się nie spodobało Mortuus'owi.
- Mortuus dziś złamał zasadę, czego nie powinien był robić - spojrzała na ogiera. - I przepędził na chwilę JĄ, wyrzutka, o najmniej czystym sumieniu z wszystkich w tej krainie. Ale strzeżcie się! To nie koniec.
- Uratowałem was - mówił co chwilę. - To już koniec.
Nikt jednak nie czuł się bezpiecznie i patrzyli na siebie z troską i lekkim poirytowaniem z ostatniego wydarzenia. Rozeszli się, mówiąc coś między sobą i tylko Rose została. Wsłuchała się w wiatr i przymknęła oczy. Usłyszała pełne satysfakcji, potężne wycie wilka, dużej, nieustraszonej sztuki, która siedziała gdzieś daleko od stada. Było to wycie, które mogło zwiastować nieszczęście i klęskę... Jej rolą było niedopuszczenie do tego.
A Dark Wolf uśmiechała się w tej chwili złowieszczo. Wiedziała, że Rose to usłyszała i wiedziała, jak na to zareaguje... Ona wiedziała zbyt wiele.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz