sobota, 19 stycznia 2013

Od Kornelle

Miałam kochających rodziców. Fajną siostre. Moi rodzice mieli własne stado. Było cudownie. Kwiatki rosły. Rzeka była krystalicznie czysta , a kwiaty i drzewa coraz piękniejsze. Lecz wszystko się zmieniało. Naszą przepiękną dolinę, obją mrok. Strach i groza opętało całe stado. A to wszystko przez przyjście ogromnej watahy wilków. Nasi członkowie byli bardzo ostrożni. Nikt nie wychodził po za granice naszego stada. Poszłam na zwiady. Poszłam dość daleko bo nic nie dostrzegałam. W pewnym momencie usłyszałam krzyki i wrzaski. Czym prędzej pobiegłam do stada. Gdy biegłam krzyki stawały się cichsze i rzadkie. W końcu dobiegłam do miejsca stada. Ale tam nikogo nie było. Lekkie kropelki krwi leżały na podłodze. Wyobrażałam sobie to co najgorsze. Zapadłam w depresje jednak byłam silna. Błąkałam się dość długo. Aż w końcu dotarłam do jakiegoś wodospadu. Piłam ile wlezie.Za krzakami ujrzałam konia. On podszedł do mnie i zapytał:
-Kim jesteś? I co robisz na terenie naszego stada?
-To tu jest stado? Odpowiedziałam.
-Tak. Wybacz mam na imię Kaziu.
-Ja jestem Kornelle. Dla przyjaciół Kori
-Miło mi. Szukasz stada?
-Tak. 
-To chodź oprowadzę cię po terenach stada. A po drodze opowiesz mi skąd przybyłaś.
-Dobrze.
Szliśmy tak a ja mu opowiedziałam o całej historii.
(Kaziu, dokończysz?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz