piątek, 25 stycznia 2013

Od Cassidy - Zły sen


Położyłam się wygodnie na trawie i popatrzyłam w niebo. Księżyc świecił w pierwszej kwarcie, a gwiazdy żarzyły się niesamowicie. Co jest, tam, w górze? Dusze innych istot? Stworzenia, uwięzione w gwiazdozbiorach? Nie wiem. Nie wiem wielu rzeczy. Wszechświat jest taki ogromny. Miliony galaktyk, a w nich miliony gwiazd, a prawie każda gwiazda ma swój układ planetarny. A mnóstwo planet posiada życie. Jaka ja jestem mała...
Pogrążona w tych myślach, zasnęłam.
*
Biegłam. Biegłam bez celu. Nie wiedziałam, dokąd, nie wiedziałam, po co. Nagle stanęłam przed płotem. Za płotem stał mój pan. Zarżałam radośnie i chciałam przeskoczyć płot, ale nie dałam rady. Coś mnie blokowało. W pewnym momencie do mojego pana podszedł zamaskowany mężczyzna z nożem. Wierzgnęłam nogami, aby wybić płot. Ani drgnął, ale ja się przewróciłam. Gdy się podniosłam, mój pan leżał na ziemi, z nożem wbitym w klatkę piersiową. Zarżałam rozpaczliwie
*
Obudziłam się z mocno zaciśniętymi zębami. Otworzyłam oczy. Po policzkach gęsto ściekały mi łzy. Załkałam.
- Cass? - usłyszałam zaniepokojony głos Beia. Spojrzałam na niego.
- Miałam zły sen - wytarłam pysk o trawę i z całej siły starałam się nie płakać.
- Jeśli... jeśli będziesz coś potrzebowała, to zawsze możesz na mnie liczyć - powiedział Bei
- Dzięki - westchnęłam. Wstawał ranek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz