wtorek, 9 lipca 2013

Od Silvera

Był piękny dzień, jak prawie zawsze w lato.
Jednak ten upał straszny, sprawiał że prawie wszyscy zostawali w jaskini.
Ja oczywiście, kiedy kochana Rose załatwiała jak zwykle sprawy z innymi, przechodziłem przez tereny stada sprawdzić czy wszystko jest dobrze.
Kiedy tak sobie chodziłem, usłyszałem wołanie o pomoc.
Zacząłem biec i po chwili znalazłem się nad rzeką.
Zobaczyłem karego konia trzymającego się w wodzie kory.
- Pomocy! - krzyczał nadal - Prąd jest tu silny, a niedaleko jest wodospad!
- Zaraz ci pomogę - zacząłem chodzić w kółko i myśleć.
Nagle zobaczyłem linie zostawioną przez ludzi.
Na końcu miała zrobione kółko.
Chwyciłem linie zębami i podszedłem do konia.
- Zaraz ci pomogę - powiedziałem i rzuciłem linie na konia.
Kółko trafiło prosto na szyje konia.
- Będę ciągnąć linę, a ty próbuj jakoś mi pomóc...Staraj się wyjść...-zacząłem ciągnąć linie, a kiedy koń miał już jedną nogę na lądzie, lina zerwała się.
(Książę?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz