piątek, 12 lipca 2013

Od Balou

Stałem na szczycie Wodospadu. Szum wody, ćwierkanie ptaków oraz widoki na nasze piękne tereny sprawiały, że odprężałem się. Większość koni była na łące. Odwróciłem się i pogalopowałem na łąkę. Podszedłem do Faith. Klacz spojrzała na mnie.
- Witaj Faith! Mogę ci w czymś pomóc?
- Nie, dziękuję - chłodno odpowiedziała klacz.
Odszedłem, pasrskając smutno. Wszedłem do mojej jaskini. Po chwili przyszła do mnie Rizana. 
- Balou mógłbyś mi pomóc?
- Pewnie. Co się stało? - zapytałem.
- Nie mogę wejść do jaskini. Zobacz sam. Jest tu wielki dół i boję się go przeskoczyć.
Zasypałem nieco dół i przyniosłem grubą, szeroką deskę. Położyłem ją przez rów. 
- Możesz teraz chodzić po desce - uśmiechnąłem się ciepło.
- Dziękuję.
- Nie ma za co.
Poszedłem do mojej jaskini. Naraz zaczęły przychodzić do mnie konie. Pomagałem im i czas szybko upłynął. Wieczorem zmęczony położyłem się w jaskini. Źle się czułem. Miałem zranioną nogę. Czułem się jakbym był wielkim rozpalonym piecem. Dotknąłem głowy. Była gorąca. Nie miałem siły wstać. Nie miałem siły mówić. Stęknąłem. Cisza dzwoniła w uszach. Nagle usłyszałem cichy stukot kopyt. Poczułem, że moja głowa boli. Bardzo boli. Przede mną stanęła Faith. Chyba nie zauważyła mnie, bo rozejrzała się po jaskini.
- Balou! - krzyknęła.
Nie mogłem odpowiedzieć, nie mogłem ruszyć się. Byłem zalany potem. Nagle poczułem straszny ból w zranionej nodze. Stęknąłem. Klacz odruchowo spojrzała w dół.
- Balou co ci jest? - spytała chłodno.
Nie odpowiedziałem. Ból brzucha sprawiał, że nawet oddychanie sprawiało mi ogromny ból. 
- Dobrze się czujesz? - spytała nieco przestraszona Faith.
Pokręciłem głową, tylko na to mogłem się zdobyć. Klacz dotknęła mojego czoła.
- Balou ty masz gorączkę! - krzyknęła. - Boli cię coś?
Uniosłem głowę. Spojrzałem na nią spod uchylonych powiek. Nagle moja powieki się zamknęły, a głowa mocno walnęła o ziemię. Straciłem przytomność.

(Faith??)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz