niedziela, 5 maja 2013

Od Wei i Tyriona



Spojrzałem na Wee, gdy Silver oznajmił, że mogę zostać. Zaspany alfa oddalił się w 
***
Rzuciłam niepewnie spojrzenie ogierowi. Nie wiedziałam, co powiedzieć, zresztą chyba on też..
***
Eeeeem - zająkałem się - czyli mam być grzeczny i wszystko będzie cacy? - zapytałem z sarkastycznym uśmiechem- Nic łatwiejszego!
Jednak klacz chyba tak nie uważała.
****
- No nie wiem.. - chrząknęłam. - Bardzo się zmieniłeś. 
Ogier przygasł trochę. Popatrzył w dal zamyślony.
- Ale ja wiem. - powiedział twardo.
***
-Nie jestem już taki jak kiedyś - dodałem cytując klacz - Może mnie oprowadzisz. Bo wiesz ja jakoś nie znam terenów i w ogóle..-nie dokońcyłem gdy klacz
****
Ogier nie dokończył, kiedy spojrzałam na niego błagalnym spojrzeniem. 
- Obiejac, że za żadne skarby nie zrobisz nikomu żadnego psikusa.. - powiedziałam.
****
-Nie zrobię bo będzie na ciebie - mruknąłem - nie zameżam narobić ci biedy Wea. W końcu to ty przyprowadziłaś tu "niebezpiecznego wyrzutka". - trąciłem ją lekko w bok
****
Westchnęłam cicho i uśmiechnęłam się lekko do Tyriona. Nie wiedziałam do będzie mnie dalej czekać, no ale cóż.. Raz kozie śmierć.
- Chodź. - rzuciłam. - Oprowadzę cię, jak chciałeś.
Koń w podskokach dotarł do mnie. Po chwili już szliśmy daleko...
****
Cieszyłem się w duchu, że Wea zgodziła się oprowadzić mnie po terenach. Sam bym pewnie skulił się gdzieś w ciemnym miejscu i dotrwał do rana. Jednak po przebudzeniu cały gniew koni, które nie przepadają za tymi mrocznymi stoczyłby się na mój kark jak ciężki głaz. Wolałem mieć to już za sobą...
****
- O czym tak myślisz? - zapytałam niepewnie.
Pokazałam już ogierowi większą część stada, a on ciągle zamyślał się i odpowiadał tylko mrucząc.
****
-O niczym. Tak zupełnie o niczym. - jęknąłem 
-Tyrion ja widzę, że coś się dzieje..- odparła
-Aaa tak tylko sobie rozmyślam - uśmiechnąłem się nerwowo
****
Rzuciłam mu zdenerwowane spojrzenie.
- Mów, albo nici ze Stada. - powiedziałam ostro.
****
-Nie denerwuj się tak Wea.. Spokojnie.. - odparłem - Myślę nad tym jak przyjmą mnie pozostali członkowie stada. To będzie masakra. I maskarada. Wyobrażam sobie, że będzie tu jakaś publiczna egzekucja.. - szepnąłem jej na ucho i zadrżałem
*****
Spojrzałam na niego ze współczuciem. Teraz dopiero zrozumiałam jego sytucję.
- Wiesz, nie przejmuj się. - powiedziałam spokojnie. - Nie martw się na przyszłość.
***
-Wea. Przyszłość nadchodzi! - wyszeptałem łamiącym się głosem
I rzeczywiście nadchodziła. Bardzo zdenerwowana. I podobna do mojej koleżanki. Tylko starsza. -O matko - pomyślałem, gdy zrozumiałem, że to matka Wei!
***
Przełknęłam głośno ślinę i pociągnęłam Tyriona na bok. Shanti usłyszała szlest i rozejrzała się dookoła. Staliśmy tak w ciszy i czekaliśmy, co będzie dalej.
***
Starsza klacz wciągnęła nosem powietrze. Skupiona rozglądnęła się dookoła jeszcze raz. 
Nagle rzuciła się na mnie! 
Przygwoździła kopytami do ziemi. Jęknołem przejmująco i powiedziałem w stronę zdezorientowanej Wei:
-Czy możesz.... Ekhem... Powiedzieć tej pani by ze mnie zeszła?
*****
Spojrzałam specyfycznie na moją dziwnie zachowującą się mamę. Ta zeszła zawstycdona z Tyriona.
- A czy on nie jest przypadkiem.. eee... wyrzutkiem? - zapytała usprawiedliwiająco.
******
-Dzięki Wea. - otrzepałem się z kurzu - Ehhmm... Dobrze to sobie Pani wydedukowała - zaśmiałem się nerwowo - Jednak ja wolę określenie "typ spod ciemnej gwiazdy" - schowałem się za Wee.
*******
Shanti, czyli moja mama popatrzyła na mnie pytająco. 
- Mamo, on jest dobry.. - powiedziałam patrząc jej w oczy. - Silver pozwolił mu zostać na 2 dni w Stadzie. To jego szansa..
*******
-Tak Tak! To moja przepustka na arenę. - jęknąłem bo coś trzasło w mojej łopatce- Dziwne jeszcze kilka minut temu nie miałem wybitej łopatki. - wyszeptałem na ucho Wei - A jeśli chdzi o dobro to ja jestem specjalista! Wea potwierdzi - zrobiłem minę niewiniatka
******
Chrząknęłam cicho. Shanti spojrzała jeszcze raz na nas z miną, jakby chciała mnie wziąść pod pachę i uciec stąd jak najdalej, ale dzięki Bogu tego nie zrobiła. Rzuciła Tyrionowi spojrzenie mówiące : Mam cię an oku i odmaszerowała.


Dzięki Wea - odetchnąłem z ulgą - To twoja mama?
****
Pokiwałam z niedowierzaniem głową.
- We własniej osobie.. - westchnęłam. - Sorry za nią.
****
-Spoko - uśmiechnąłem się - Tylko wybiła mi bark, a raczej łopatkę... Nic wielkiego. To pewnie tylko przedsmak tego co ma jeszcze spaść na mnie - westchnąłem
*****
- Nie martw się. - powiedziałam ciepło. - Nie będzie tak źle, jak myślisz.
Ogier parsknął śmiechem.
- Czyli twoją mamę mam uważać jako mojego przyjaciela, tak? - zapytał kręcąc głową.
****
-Wygląda na to że tak - odparła
-A znasz może jakąś jaskinię, pustelnię? Gdzie można by było ukryć się w razie zamachu na życię prawego obywatela Tyriona? - wymruczałem
***
Zaśmiałam się cicho.
- Moja jaskinia świetnie się do tego nadaje. - mrugnęłam.
***
-Jeśli tylko twoja mama nie uszkodzi mnie całego to bardzo chętnie -odmrugnąłem do niej
*** 
Uśmiechnęłam się. Tyrion wcale nie był taki jak myślałam. Polubiłam go jeszcze bardziej, niż jak był źrebakiem.
- Już ja o to zadbam. - odpowiedziałam żartobliwie.
****
-No myślę, bo z obywatela w kawałkach i ze złąmanym kręgosłupem nie ma porztku... - zaśmiałem się - Pozostaje jeszcze kwestia miejscówki.
*****
Pokiwałam głową zamyślona.
- Ja zawsze mogę ci pomóc, wiedz to. - powiedziałam do niego.
-To poproszę o tą pomoc - szepnąłem
****
Pokiwałam głową z uśmiechem.
****
-Ale może najpierw skończymy zwiedzać te tereny - speszyłem się a moja idiotycznie wykręcona łopatka zaczęła coraz bardziej boleć
****
Wzruszyłam ramionami i ruszyłam dalej na przód. Ogier ciągle trzymał się dwa kroki obok mnie, co irytowało mnie troszkę.
***
Przystanąłem na chwilkę. 
-Pośpiesz się - odkrzyknęła Wea
-Już już - jęknąłem i choć chciałem iść za nią moja łopatka tak bolała, że musiałem stać w miejscu...
****
- Czekaj.. - powiedziałam widząc co sprawiło nagłe zatrzymanie się ogiera. - Nie ruszaj się.
Wyczarowałam lecznicze zioło i podałam mu je.
****
-Powąchałem zioła podarowne mi przez Wee i zapytałem: - Mam to zjeść? 
Zabrzmiało to skrajnie głupio więc się zaczerwieniłem.
****
- No raczej nie włożyć sobie do tyłka. - prychnęłam.
Ogier zawstydzony zjadł powoli zioło.
***
-Dzięki już mi lepiej - powiedziałem cicho, nie wiedząc co sprawiło, że przyjazne dotychczas zachowanie klaczy diametralnie się zmieniło. - Wea czy powiedziałem coś nie tak?
****
- Nie.. - odpowiedziałam cicho. - Tylko jestem zdenerwowana całą sytuacją, więc sie tak zachowuję. Nie bierz tego do siebie, okey?
****
-Dobrze. Wiesz.. Nie chcę robić ci problemów z tej calej sytuacji. To dla ciebie niewygodne.
******
- Nie. - pokręciłam głową. - Już wszystko dobrze. Chodźmy.
****
Ruszyłem niepewnie za nią. 
-Mieszkasz w jaskini, czy na łące? - zapytałem
****
- Częściej w jaskini. - powiedziałam. - Wiesz, nie chce mi się już chodzić. Jestem zmęczona. Chodźmy już do tej jaskini, okey?
Ogier zgodził się i pokłusowaliśmy na południe, gdzie znajdowały się one.
****
Weszliśmy do obszernych jaskiń. Z sufitu zwisały piękne kryształowe stalaktyty. 
-Wow. Mieszkasz w pięknym miejscu - odparłem,a echo powtarzało: Mieszkasz w pięknym miejscu...
***
- Wiem. - zaśmiałam się. - I najlepsze jest to, że jest to moja własna jaskinia.. Nie mieszkam tu z nikim! 
Ogier popatrzył na mnie z zazdrością.
- No, teraz to z tobą. - uśmiechnęłam się lekko.
***
Uśmiechnąłem się do niej szeroko. Zapanowała chwilkowa cisza. Nagle usłyszeliśmy grzmoty. Błyskawica przecięła niebo i lunął deszcz. Cichy szmer wody spływającej po sklepieniu jaskini był wręcz usypiający...
****
Westchnęłam wesoło.

-Ja nie czuję się na siłach by dziś podziwiać burzę. Ostatnio spacerowałem na deszczu jednak czuję się jakoś nieswojo. Szczególnie, że grzmoty przypominają mi skąd pochodzę - zadrażałem
****
Popatrzyłam na niego ze współczuciem.
- Rozumiem. - odrzekłam.
****
-Czasami boję się, że Ona tu przyjdzie. Jest jak burza. Tak dziwnie nieprzewidywalna.To takie niepokojące uczucie.. Jednak nie chcę zadręczać cię moimi problemami Wea. - powiedziałem i do niej podeszłem
****
- Ona, czyli Wolf Dark? - zapytałam cicho. - Boisz się jej, tak? Nie chcesz z nią być, czy nie chcesz, żebym miała kłopoty?
Ogier stał milcząc.
****
-Tak - wydusiłem z siebie pierwsze słowo- Kocham moją mamę, jednak temu uczuciu towarzyszy strach. Nie ma istoty która nie boi się Wolf Dark. Nie to, że nie chcę. Chyba nikt nie chciałby rozłąki ze swoją rodziną. Jednak widmo tego, że mogłabyś mieć kłopoty jest...- mój głos się urwał.
******
Popatrzyłam w dal. Wiedziałam o co chodzi Tyrionowi. Dokładnie. Popatrzyłam na niego.
- Czemu tak zależy ci na mnie? - zapytałam cicho.
*****
-Ponieważ jako jedyna okazałaś mi zrozumienie Wea. - odpowiedziałem klaczy.
Deszcz lał się strumieniami. Z daleka słychać było gniewne pomruki. I to nie była burza.
*****
No tak.. O co innego mi chodziło?..
Zadrżałam przestraszona. Popatrzyłam pytająco na ogiera stojącego obok mnie. Ten miał bardzo poważną minę. Chyba też usłyszał tamten odgłos...
****
-Tak. To pewnie Ona. - odparłem - Jednak Wolf Dark tu nie przyjdzie. - odparłem chłodno po czym wcisnąłem się w najdalszy kąt jaskini. Za nic w świecie nie chciałem robić klaczy kłopotu. Już sama moja obecność musiała być dla niej niewygodna.
Westchnąłem cicho.
*****
Usiadłam obok Tyriona. Cała bylam w najgorszych obawach. Tyrion chyba także.. Wyglądał na zmartwionego.
Odgłosy słychać było coraz głośniej. Zbliżały się w naszą stronę. Nie wiedziałam co robić. Podsunęłam się bliżej ogiera myśląc, że może zapobiedz nieszczęściu.
****
Zdziwiłem się. Wea przysunęła się do mnie. Nowość. Z bezmyślnego nicnierobienia wyrwał mnie ogłuszający ryk jaguara. Dostatecznie dużego by móc zabić dorosłego ogiera. Serce we mnie zamarło na ułamek sekundy.
Jednak nagły impuls kazał mi działać. Zamieniłem się w tygrysa i ukradkiem ruszyłem w stronę wylotu jaskini.
****
Patrzyłam z przerażeniem na skradającego się Tyriona w ciele tygrysa. Przełknęłam głośno ślinę. Chciałam krzyczeć, żeby wracał, jednak głos ugrzązł mi w gardle. Poruszyłam się niespokojnie. Wstałam po cichu i podeszłam do ogiera.
****
Nastroszyłem śierść na szyi. Ukazałem kły. Z mojego gardła wydobył się głuchy ryk. Czysta krew. Wkroczyłam na przyszłe pole bitwy. Nie chciałem tego. A może właśnie tego pragnąłem?...
Spodziewałem się pojedynku na śmierć i życie. Walki ze swoją rodzoną matką. Jednak to była. Sky. Moja siostra.
****
Skuliłam się przy jednej ze ścian jaskini. Bałam się. Bałam się strasznie. Zamknęłam powieki i czekałam na to, co się stanie.
****
Walczyłem z krystalicznie przejrzystym szałem. Serce łomotało mi w piersi. Zawróciłem do jaskini. Już byłem w środku. Pierwsze co zobaczyłem to przestraszona na śmierć Wea. Ścisnęło mnie w dołku.
-Wea. Ocknij się. Musimy uciekać!!! - klacz spojrzała na mnie
****
- Kto.. kto jest na zewnątrz? - przełknęłam głośno ślinę.
Tyrion nie odpowiedział, tylko przynaglił mnie wzrokiem. Wstałam. Nadal drżałąm przeraźliwie, a oczy wyaziły mi z orbit.
****
-Błagam Wea chodź już... - ponaglałem ją
Klacz lekko pokiwała głową i upadła.
-No pięknie teraz mam śpiącą królewnę - pomyślałem z uśmiechem, który ani trochę nie pasował do powagi sytuacji...
Wziąłem ją na grzbiet. Była drobna i bardzo lekka więc nie sprawiało mi to trudności. Kątem oka dostrzegłem rozpadlinę przy jaskini. Był to tunel!
*****
Leżałam bezwładnie na grzbiecie Tyriona. Nie czułam się na siłach, żeby ruszyć kopytem... Nie wiem dlaczego. Jęknęłam cicho.
****
Wykruszyłem większy otwór w rozpadlinie. Zobaczyłem kręty tunel.
-Albo to albo śmierć - przemknęło mi przez myśl. 
Wskoczyłem....
****
Przed sobą widziałam tylko grzywę Tyriona. Pędził gdzieś z góry, ale gdzie? Nagle zachaczyłam kopytem o skałę. Spadłam. Ogier biegł dalej nie wiedząc, że zostałam z tył...

Spadałem dalej. Nagle zrozumiałem co się stało, że byłem bardziej lekki. Wea spadła. Dosłownie dostałem skrzydeł. Zamieniony w pegaza próbowałem pokonać opór powietrza. W moje skrzydła napłynął pomyślny prąd powietrza. Z bijącym ze strachu sercem wznosiłem się coraz wyżej spodziewając się zobaczyć najgorsze... Jednak nie. Wea była cała!
-Nic ci nie jest?! - krzyknąłem z całej siły walcząc ze zmęczeniem
******
Popatrzyłam na niego z wdzięcznością. Wiedziałam już, że ogier stał się moim przyjacielem.
- Wszystko dobrze. - powiedziałam stanowczo, jednak głos łamał mi się, a kopyto bolało mnie niemiłosiernie.
******
Wziąłem ją na grzbiet. Zauważyłem że z jej nogą nie jest najlepiej. 
- Wytrzymasz jeszcze? - zapytałem posiniaczoną klacz
****
Pokiwałam głowę. Ogier ruszył na przód ponownie. Zrobiło się strasznie stromo. W pewnym momencie usłyszałam warczenie tak głośne, że zdawało mi się, że to coś jest za nami.
****
-Spokojnie Ventus... - wyszeptałem do swojego demona. Gdy nie był potrzebny stanowił mój cień. Teraz przebudził się z uśpienia.
Nagle Wea próbowała wstać. Zachwiała się. Zaczęła spadać w czeluść tunelu.
Serce stanęło mi w piersi. Już wiedziałem co mam zrobić. Zamachachłem kilka razy skrzydłami. Złożyłem je przy ciele. I rozpocząłem swobodny spadek w dół. Już po chwili kątem oka spostrzegłem klacz, która Krzyknęła:
*****
- Uciekaj, Tyrion! - krzyknęłam. - Ja sobie jakoś poradzę.. Ratuj siebie, jesteś ważniejszy ode mnie..
****
Uśmiechnąłem się tylko lekko i poszybowałem w dół jaskini. Odbiłem się od ziemi z wielkim impetem. Wielki grzyb kurzu i pyłu wzniósł się nade mnie. Zaraz potem wylądowała Wea. Na mnie wylądowała. Okropny ból pszeszył moje ciało. Jednak z radością stwierdziłem, że klacz nie miała poważnych obrażeń. Jednak jej noga...
*****
Moja noga cała była we krwi. Zwisała bezwładnie obok ciała Tyriona. Tylko lekki wiaterek powiewał filigramową kończyną. Była złamana. Jęknęłam z bólu.
- Tyrion, to nie ma sensu. - powiedziałam drżąco.
*****
Spojrzałem na jej kopyto chłodnym wzrokiem. Przypominałem sobie wszystko czego nauczyłem się o przetrwania w terenie. W rogu duszności i ciemnej jaskini zauważyłem czerwony egzotyczny kwiat. Ostrożnie zerwałem go i podaliśmy Wei. 
-To składnik trucizny- odparłem chłodno - jednak jeśli go nie żyjesz tylko zaciągniesz jego zapachem zadziała jak narkoza.
*******
Popatrzyłam na ogiera niepewnie, jednak zaraz przypomniałam sobie, co dla mnie zrobił. Raz kozie śmierc, pomyślałam i energicznie wciągnęłam wonny zapach czerwonego kwiatu. Po chwili noga prawie że przestała mnie boleć.
******
Z niepokojem patrzyłem jak Wea odpływa w świat marzeń. Zaspała - pomyślałem i przełknąłem ślinę.
Oglądnąłem nogę klaczy. W jaskini płynął mały strumyczek. Z trudem przeniosłem klacz w tamto miejsce i opłukałem zranioną kończynę. 
Teraz najtrudniejsze zadanie. Wyprostować i unieruchomić kopyto. Ułożyłem je delikatnie w dogodnej pozycji. Stanąłem dęba. Powoli opadłem na ziemię naciskając kopyto klaczy. Modliłem się by zabieg się udał... Coś przeskoczyło w kości Wei i drżącym wzrokiem upewniłem się, że kopyto jest w naturalnej pozycji. 
-Uffffff - westchnąłem. Kamień spadł mi z serca. 
Teraz wziąłem wysuszoną trawę zbajdującą się w gawrze. Obwiązałem nogę klaczy. 
-Teraz musisz odpoczywać - wyszeptałem do budzącej się klaczy
******
Jęknęłam coś cicho przez znikający już sen i popatrzyłam niemrawo na stojącego nade mną ogiera. Usłyszałam jego słowa i położyłam się na plecy. Zauważyłam zabandażowaną kończynę i usmiechnęłam się lekko.
- Jesteś wspaniały, Tyrion. - powiedziałam cicho. - Przepraszam, że mówiłam o ciebie źle wcześniej.. Po prostu nie wiedziałam.
******
Położyłem się obok niej. 
-Nie ma sprawy Wea - wyszeptałem jej do ucha - Teraz musimy jeszcze wymyślić jak się stąd wydostać. - dodałam głośniej - Jednak ty nie możesz się teraz przemęczać... - mówiłem gdy skalny załóż zawalił się w miejscu gdzie wpadliśmy zawalił się z hukiem. Całe szczęście, że już nas tam nie było...
*****
Myśli kłębiły mi się w głowie. Nic jednak nie przychodziło mi na myśl, co mogło nam pomóc w wydostaniu się z tej jednej wielkiej dziury. Popatrzyłam bezradnie na ogiera z nadzieją, że może on wymyślił coś sensownego.
*****
-Dasz radę przejść do tamtej ściany? - zapytałem zrezygnowany
Nie chciałem by Wea musiała się męczyć. To nie było jej na rękę. Było mi wstyd, że najprawdopodobniej zostaniemy tu na zawsze. Do końca życia. W tym wypadku bardzo krótkiego bo tlenu było jak na lekarstwo...

Pokiwałam lekko głową i spojrzałam na pobliską ścianę. 
- Dam. - powiedziałam cicho.
Ogier pomógł mi wstać, a ja kuśtykając przeszłam na drugą stronę.
****
Delikatnie położyłem klacz na ziemi i stanąłem w postawie tygrysa.
Zebrałem w sobie wszystkie siły i...uderzyłem w skalną ścianę. Nic to nie dało. Uderzyłem jeszcze raz. I jeszcze... Miałem łzy w oczach...
*****
- Nie przemęczaj się. - powiedziałam zrezygnowanie. - Poczekamy... Może ktoś przyjdzie. 

Uderzyłem jeszcze raz. Teraz się udało. Ściana pękła!
******
Popatrzyłam z podziwewem na ogiera. Ten uśmiechnął sie tylko i już byliśmy w drodze na zewnątrz.
*****
Wyszliśmy na zewnątrz. Lecz tam czekał na nas świat zupełnie nowy. Nieznany. Wykraczający poza to co do dzisiaj poznaliśmy. To był po prostu świat pod ziemią. Było jasno. "Niebo" pokrywały gęste chmury. Roślinność jak w tropikalnej dżungli.
-Gdzie.. gdzie my jesteśmy??? - zapytała Wea
-Nie mam pojęcia - wyszeptałem
******
Rozejrzałam się wokół.
******
Staliśmy na jakiejś skarpie... Powoli podeszliśmy do jej krawędzi. Naszym oczom ukazał się ogromny wodospad. Wodospad w stadzie wydawał sięprzy nim malutkim strumyczkiem.



5 komentarzy:

  1. Trzoszkę małe litery xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Oooo... Tyrion będzie miał za partnerkę Wee, no super. I będzie należał do stada.

    OdpowiedzUsuń
  3. jak to czasami się mówi-do tych dobrych

    OdpowiedzUsuń
  4. On przeciąganie Weę naciemną stronę mocy *-*

    OdpowiedzUsuń